Detoks i diety alkaliczne – kłamstwa o kwasie

Od kilku lat coraz głośniej o detoksie, zasadowej wodzie, odkwaszaniu organizmu i innych, magicznych wręcz sposobach na bycie zdrowszym, szczuplejszym i piękniejszym.
Trend ten nie mógł oczywiście ominąć jednej z głównych dziedzin zdrowia i wellness, czyli kosmetyków.
I choć ograniczenie działania wolnych rodników czy smogu jest czymś możliwym do osiągnięcia (choć nie każdy produkt, który obiecuje takie działanie ma do tego podstawy), to z medycznego punktu widzenia, jedyny detoks jaki możemy przejść nie będzie smoothie z jarmużu i jabłek, a koktajlem leków na oddziale toksykologii lub dializą.

beverage-bottle-broccoli-1346347.jpg

W przypadku kosmetyków zwracanie uwagi na składy pozwoli nam uniknąć nabierania się na marketingowe sztuczki. Gorzej sprawa wygląda z tabletkami, herbatkami i innymi środkami, po które sięgają osoby chcące zadbać o wygląd i zdrowie.
Jeśli krem zawiera stabilną formę witaminy C, to wiemy, że zadziała jako antyoksydant.
Niestety większość pseudoaptecznych specyfików bez recepty nie ma obowiązku podawania składu. A bez znajomości składu ciężko ocenić skuteczność.
Jedno jest pewne – detoks oparty na jedzeniu i suplementach to bullshit.

beverage-citrus-close-up-1265910.jpg

Ludzki organizm, ten wspaniały efekt tysiącleci ewolucji, jest całkiem dobrze przystosowany do radzenia sobie z większością niekorzystnych składników.
Nasze nerki, wątroba i setki zachodzących nie tylko w nich procesów pilnują, żeby wszystko działało sprawnie, oczyszczało się i wyrównywało.

Wiecie czego najszybciej pozbawią was modne diety, wyjazdy oczyszczające i alkaliczne wody? Pieniędzy 😉

citrus-close-up-drink-1320998.jpg

Faktem jest, że takie substancje jak na przykład metale ciężkie obciążają nasz organizm
i kumulują się w nim. Jeśli jednak dojdzie do zatrucia toksycznymi substancjami, to jedyne co może nas uratować to lekarze stosujący opartą na nauce medycynę.

Pomyślcie, jeśli wasze dziecko wypiłoby Domestos, to dzwoniłybyście na 112 czy podały aktywny węgiel i wodę z cytryną? Wybór jest oczywisty.

antioxidant-beverage-citrus-1579010.jpg

Ta sama sytuacja tyczy się „odkwaszania” organizmu.
Różne organy i płyny ustrojowe ukryte w ludzkim ciele mają różne pH. Żołądek wydziela kwas, żeby aktywować trawienie, ale jeśli wszystko działa ok, to nasza krew ma odczyn pomiędzy 7,35 a 7,45.
I może się on zmienić na skutek różnych chorób czy zaburzeń.
Zgadnijcie, co jeśli uderzy w nas kwasica albo zasadowica? Czy wyleczymy ją wodą albo surowymi owocami?
Nie. I tu muszą wejść, cali na biało, lekarze i pielęgniarki. Zmiana pH krwi nie jest bowiem czymś co minimalnie pogorszy nam samopoczucie albo zwiększy wagę, a stanem zagrożenia życia.
Niektórzy sprawdzają też pH moczu, jednak i to jest słabo ocenione jako wskaźnik zasadowości organizmu. Zbyt wysokie pH zwiększa ryzyko infekcji bakteryjnych, a nie jest to nic przyjemnego.

citrus-fruit-close-up-closeup-1645643.jpg

Zdrowa, zbilansowana dieta oparta na zaleceniach lekarzy (takich z tytułem i szacunkiem w naukowych kręgach, nie takich samozwańczych „specjalistów”) to podstawa dobrego samopoczucia i prawidłowego metabolizmu.
W związku z tym, wiele z zaleceń odnośnie detoksu i odkwaszania ma sens.
Niestety wiele porad jest zbyt radykalnych czy zupełnie szalonych, dlatego nie nabierajcie się na zbyt pięknie brzmiące obietnice.

I to samo tyczy się kosmetyków. Witamina C rozjaśni minimalnie skórę, a także ochroni ją przed działaniem niektórych czynników zewnętrznych, ale nie usunie ołowiu, który wchłaniamy ze smogu.

Więc jak to zwykle mówi moja mama, wszystko bez przesady 😉

źródła:
https://www.theguardian.com/lifeandstyle/2014/dec/05/detox-myth-health-diet-science-ignorance
https://www.health.harvard.edu/staying-healthy/the-dubious-practice-of-detox
https://zdrowie.pap.pl/wywiad/dieta/dieta-oczyszczajaca-z-toksyn-czy-istnieje
https://www.forbes.pl/life/detoks-toksyczny-mit/x7sbjg9
https://businessinsider.com.pl/lifestyle/jedzenie/detoks-czyli-oczyszczenie-organizmu-nie-jest-zdrowe/w2hdxxy
https://ncez.pl/abc-zywienia-/fakty-i-mity/zakwaszenie-organizmu—prawda-czy-mit-

mikroplastik, makro problem

Plastik otacza nas obecnie z każdej strony. Nasze ubrania mają poliester, opony naszych samochodów są z gumy, jedzenie, które kupujemy pakowane jest w folię.
Kosmetyki nie są pod tym względem lepsze.

Zagrożenie rośnie, a pytań przybywa

Staramy się ograniczać plastikowe naczynia, sztućce albo słomki. Pakujemy pieczywo w papier albo płócienne torby, zamiast w jednorazowe foliówki. Segregujemy śmieci i oddajemy plastikowe zakrętki na recyklingowe zbiórki.
A jednak, według Unii Ochrony Przyrody, od 15 do 31% plastiku w morzach i oceanach w 2017 roku pochodziło właśnie z tzw. mikroplastików. Dodatkowo, zgodnie z szacunkami tej organizacji, każdego roku przybywa około 1,5 miliona ton tego rodzaju śmieci.

Naukowcy nie są jeszcze w stanie przewidzieć, jaki wpływ na ludzi i ekosystemy będą miały te wciąż rosnące ilości ropopochodnych śmieci. Wiadomo jednak, że już teraz mikroplastik znaleźć można zarówno w dużych rzekach (takich jak Tamiza), jeziorach na szkockim odludziu, na szczytach gór i w podziemnych źródłach.
Stamtąd trafia znów do nas, prosto do naszego żołądka, z wodą pitną czy spożywanym jedzeniem (istnieją podejrzenia, że mikroplastik może pojawiać się również w roślinach na skutek podlewania zanieczyszczoną nim wodą).
W międzyczasie dławi i dusi małe morskie organizmy, a także służy jako „tratwa” na której liczne odmiany szkodliwych bakterii przemierzają oceany.

Czym jest mikroplastik?

Mikroplastik to cząsteczka tworzywa sztucznego o średnicy/długości poniżej 5 milimetrów.
Zasadniczo dzielimy pochodzenie tychże na pierwotne (substancja trafiła do środowiska w takiej formie) i wtórne (efekt rozpadu większych plastików pod wpływem czynników środowiskowych).
Na potrzeby tego tekstu skupimy się na tym pierwszym rodzaju 🙂
Część mikroplastików jest rozpuszczalna w wodzie, często wymaga to jednak dodatkowej reakcji chemicznej (np. użycia zasadowych jonów), więc dla pewności oprę dalszy ciąg tekstu na raporcie stworzonym przez Austriacką Agencję Środowiskową dla Komisji Europejskiej.

animals-assorted-bright-1832643

żywe zwierzęta nie będą się cieszyć z brokatu w otoczeniu

Plastikowe kosmetyki

Produkty higieny i pielęgnacji osobistej są jednymi z mniejszych winowajców, jeśli chodzi o emisję mikroplastików do środowiska. Jednak w przeciwieństwie do wielu innych źródeł, tu łatwo da się je zastąpić innymi substancjami. Takimi, które nie będą gorsze dla nas, jednocześnie nie szkodząc środowisku.

Pierwsze co przychodzi na myśl, kiedy mówimy o plastiku w kosmetykach to tzw. microbeads (mikroperełki), czyli ścierające ziarenka, znajdujące się w peelingach i innych kosmetykach, których zadaniem jest usunięcie starego naskórka.

Czym można zastąpić mikroplastik w peelingu? Możliwości jest co najmniej kilkanaście. Pestki owoców całe (np. malin) lub rozdrobnione (np. moreli), łupiny orzechów, sól czy cukier, a nawet zmielona kawa.
A jednak nietrudno złapać pierwszy z brzegu peeling w takim na przykład Rossmannie i odkryć w nim plastikowe drobinki. Chociażby taki Brzoskwiniowy Peeling Lirene,
w którym próżno szukać naturalnych „ścierek”, za to już na drugim miejscu w składzie mamy polyethylene (ogólnie całe INCI tego kosmetyku klasyfikuje go prosto do utylizacji, ale to nie temat na teraz 😉).

Poza microbeads, mikroplastiki pełnią również role środków filmotwórczych, kontrolujących lepkość, wypełniaczy, łączników sypkich substancji, zagęstników i wiele innych. Tu alternatyw, zarówno naturalnych jak i syntetycznych jest wiele, za dużo by w docelowo względnie krótkim tekście to opisywać.
Mikroplastiki to również, niestety, brokat. Ten jednak łatwo zastąpić można miką czy innymi substancjami mineralnego pochodzenia. Nie będzie to może ten sam bajecznie kolorowy efekt, ale wierzcie mi, ryby nam podziękują 😃

Dziękuję, nie biorę (produktów z mikroplastikiem)

Jak uniknąć używania kosmetyków z mikroplastkami?
Można na przykład patrzeć na składy i nie kupować produktów zawierających którąkolwiek z poniższych substancji:
Polyethylene
Polyurethane
Polyamide (Nylon-6, Nylon-11)
Polypropylene
Poly(3-hydroxybutyrat)
Polyethylene terephthalate
PMMA

Acrylates Crosspolymer (w tym często spotykany acrylates/C10-30 alkyl acrylate crosspolymer)
Styrene/Acrylate Copolymer

Można też zrobić sobie peeling samemu, mieszając ulubiony olejek, ekstrakty, cukier, sól lub fusy pozostałe po zaparzaniu kawy.

I oczywiście można kupować naturalne kosmetyki, w zasadzie w ciemno, myśląc bardziej o konkretnych potrzebach naszej skóry i włosów, niż o tym, że za cenę (zazwyczaj i tak wówczas kiepskiej jakościowo) pielęgnacji przyczyniamy się, choćby w mikroskopijnym stopniu, do bardzo makroskopowych zanieczyszczeń.

 

 

źródła:

Kliknij, aby uzyskać dostęp IUCN-report-Primary-microplastics-in-the-oceans.pdf

Kliknij, aby uzyskać dostęp 39168%20Intentionally%20added%20microplastics%20-%20Final%20report%2020171020.pdf

https://en.wikipedia.org/wiki/Microplastics#Cosmetics_industry (bez Wikipedii to nie źródła 😉)
https://www.theguardian.com/environment/2019/mar/07/microplastic-pollution-revealed-absolutely-everywhere-by-new-research